poniedziałek, 13 października 2014

{1} First Meeting

- Jeśli zaraz nie będziesz gotowa to obiecuję, że wyjdę bez ciebie!
- Jeszcze chwila, jestem prawie gotowa! - krzyknęłam z góry do swojej przyjaciółki, która od 30 minut czekała na mnie przed drzwiami. Obiecuję wam, że przedłużam to tylko dlatego, że cholernie lubię widzieć ją zdenerwowaną. Kończyłam prostować swoje długie, brązowe sięgające do pasa włosy i przeciągnęłam usta czerwoną szminką. Dzisiaj w końcu moja długo wyczekiwana impreza na zakończenie wakacji. Nie mogę doczekać się wolnych od wszystkiego dni, dni podczas których będę wylegiwać się na słońcu przed domem, albo chodzić na imprezy jak teraz. Przejrzałam się jeszcze raz w lustrze, aby zobaczyć jak wyglądam. Krótka, błyszcząca sukienka na długi rękaw wyglądała na mnie wręcz idealnie. Co mogę powiedzieć, przy mojej figurze we wszystkim wyglądałam idealnie. Dobra starczy, żebyście nie pomyśleli, że jestem w sobie zakochana. Jeszcze raz rozczesałam włosy po czym użyłam moich ulubionych perfum. Idealnie.
- I po co tyle przeżywałaś? Przecież już jestem - zaśmiałam się schodząc po schodach do przyjaciółki, która wydawała się wychodzić z siebie. Stała z założonymi rękoma przy czym tupała nerwowo nogą o podłogę.
- Naprawdę nie chciej, żebym... - przerwała kiedy jest wzrok skierował się w moją stronę. - Kurwa mać - zaklęła po czym szybko zasłoniła usta dłonią - Madison Carter wyglądasz jak wyjęta z okładki Vogue'a! - robiąc krok do tyłu, aby mi się przyjrzeć. Złapała mnie za rękę po czym okręciła dookoła.
- Widzisz? Dlatego nie lubię jak ktoś mnie pośpiesza. Muszę zawsze wyglądać seksownie - zaśmiałam się pod nosem próbując ją jeszcze bardziej zdenerwować.
- Czy ja o czymś nie wiem? - zmrużyła oczy wytykając mnie palcem.
- O czym mówisz? - odparłam zupełnie nieświadoma tego co ta dziewczyna mówi.
- Na litość boską! Chcesz zrobić dobre wrażenie na Joshu! - podskoczyła niczym wariatka.
- Nie skacz, bo złamiesz sobie nóżkę w tym zabójczych szpilkach - zmieniłam temat.
- Nie wywijaj się, a po drugie dziękuję, że mi je pożyczyłaś - podniosła nogę do góry przyglądając się nim.
- Nie wywijam, nie podoba mi się. Lubię dobrze wyglądać sama dla siebie, przecież to wiesz.
- Ale nigdy nie stroiłaś się tak na imprezę, Madi! - nadal promieniała ze szczęścia.
- Madi? Co to za nazwa? Z resztą nieważne. Pośpieszałaś mnie, a teraz sama wszystko przedłużasz - uśmiechnęłam się otwierając drzwi dając jej do zrozumienia, że temat skończony.
- Nie upij się! - usłyszałam krzyk zza siebie. Odwróciłam się i dostrzegłam mojego starszego brata opierającego się o framugę drzwi. Stał z tym swoim głupkowatym uśmieszkiem ilustrując mnie od dołu do góry.
- Żeby Ci ślina nie pociekła - rzuciłam ironicznie w jego stronę, po czym ignorując go wyszłam z domu.
Ellie od razu otworzyła drzwi samochodowe wchodząc za miejsce kierowcy. Cieszyłam się, że to ona tym razem prowadzi. Zawsze namawiała mnie do tego, ale nie dziś. Dziś świętuję koniec wakacji i nie mam zamiaru siedzieć całą noc na trzeźwo.
- Twój brat jest cholernie pociągający - odparła blondynka przygryzając wargę.
- Ruszmy, bo chyba wrócę do łazienki i puszczę pawia - zaśmiałam się pod nosem.
- Nie udawaj. Gdyby nie był twoim bratem miałabyś na niego ochotę.
- Może - wzruszyłam ramionami. - Ale nim jest i jest okropny. Ruszmy spod tego domu, bo zaraz dostanę kurwicy, błagam - wypuściłam nerwowo powietrze.
- Grzeczniej proszę! - uśmiechnęła się i tym samym ruszając.
Dzisiejsza impreza odbywa się w domu jednej z koleżanek ze szkoły. Dziewczyna od zawsze za mną łaziła próbując stać się moją przyjaciółką, ale cóż. Mam jedną najlepszą i nie potrzebuję nowych nabytków na liście przyjaciół. Tak czy inaczej lubiłam Bellę, była ułożoną brunetką i grubym portfelem. Jej ojciec jest gubernatorem, co oznacza, że dziewczyna po prostu spała na kasie. Nie zazdrościłam jej tego. Moi rodzice byli praktycznie tak samo wysoko ustawieni co jej, więc zwyczajnie nie narzekałam na brak pieniędzy. Mimo to brakowało mi ich obecności w domu. Przez swoją pracę praktycznie nie spędzałam z nimi czasu. Kiedy ja rano wychodziłam do szkoły ich już nie było, kiedy wracałam ich też nie było, a późnymi wieczorami nie zawsze miałam ochotę schodzić. Mam nadzieję, że podczas wakacji nasze stosunki nieco polepszą się.
- Boże, ona chyba robi wesele - wyrwała mnie z zamyśleń Ellie dając do zrozumienia, że jesteśmy na miejscu. Faktycznie. Pod domem nie było praktycznie miejsc parkingowych, ale po "znajomości" dostałyśmy miejsce w garażu. Wspominałam, że dziewczyna chce mi się podlizać?
Dom roił się od ludzi. Niektórych twarze kojarzyłam jednak trafiali się tacy, których widzę pierwszy raz na oczy. Nie przeszkadzało mi to, nigdy nie należałam do osób nieśmiałych, wręcz przeciwnie. Kręcił mnie fakt, że byłam w centrum uwagi, wręcz to uwielbiałam. Ponownie blondynka przerwała mi rozmyślanie kiedy szturchnęła mnie lekko w ramię.
- Wiem, że myślisz o Joshu, ale nie martw się. Jestem pewna, że zmięknie na Twój widok - rzuciła mi spojrzenie po czym przygryzła wargę. - W sumie sama mam na Ciebie ochotę - zaśmiała się.
- Jesteś dziś obrzydła, przysięgam - spojrzałam na nią z niedowierzaniem.
- Ej tylko żartuję! - podniosła ręce w geście obronnym. - Mam na myśli to, że dziś na serio wyglądasz świetnie.
- Zawsze tak wyglądam - dodałam, po czym wyszłam z samochodu.
Bella widząc mnie od razu zaczęła iść w moją stronę z rozłożonymi rękoma.
- Madison! Nawet nie wiesz jak bardzo cieszę się z faktu, że jednak tu jesteś. Wyglądasz cudownie - dodała całując mnie w policzek.
- Powiedz mi coś czego nie wiem - zaśmiałam się. - Jak impreza? Jest już ktoś fajny, czy czekaliście na mnie? - ponownie się zaśmiałam.
- Przyszło już sporo osób, z jakieś 30 bym naliczyła, ale nie wiem. Co chwilę ktoś dojeżdża - uśmiechnęła się słodko w moim kierunku.
- Twoi rodzice w ogóle wiedzą, że robisz taką wielką imprezę? - dołączyła Ellie do naszej rozmowy.
- Oczywiście - spojrzała z niedowierzaniem. - Oni mi wszystko załatwili, bez nich nie ogarnęłabym tego wszystkiego.
- Wszystko? To co ty takiego planujesz na dziś wieczór? - przymrużyła lekko oczy Ellie.
- Wszystko - wzruszyła ramionami i poprowadziła nas do domu, z którego muzyka była słyszalna chyba na odległość 3 kilometrów.
Od zawsze wiedziałam, że nie szczędzi sobie pieniędzy i lubi luksusy, ale to co zobaczyłam po prostu mnie zszokowało. Po salonie chodzili kelnerzy, na środku stała piękna, lodowa rzeźba, do tego DJ za konsolą co chwilę mówił coś przez mikrofon. Mało tego! Dziewczyna wynajęła 10 kucharzy, którzy szykowali jedzenie. Oniemiało mnie.
- Naprawdę zadbałaś o wszystko - wyrzuciłam z siebie po dłuższym czasie.
- Bawcie się dobrze! - dała mi buziaka w policzek po czym zniknęła i poszła przywitać nowych gości.
- Ona jest szalona! - krzyknęła mi do ucha Ellie. Ledwo można było tu cokolwiek usłyszeć bez tą głośną muzykę. Nie żeby mi to przeszkadzało, ale ledwo słyszałam własne myśli. Bez zastanowienia podeszłam do stołu na którym stał alkohol i złapałam za piwo. Nie patrząc na nim po prostu je otworzyłam po czym wzięłam łyka. Drugiego. Trzeciego. Wypiłam piwo na raz.
- Gdzie się tego nauczyłaś? - spytała moja przyjaciółka, która niestety była zmuszona pić sok pomarańczowy. Na razie. Uwierzcie mi, że jest ona na tyle stuknięta, że upije się szybciej ode mnie. Nie obchodziło mnie nawet jak wrócę do domu i o której. Zwyczajnie chciałam się dziś zabawić, zabawić jak nigdy dokąd.
- Idzie! - kopnęła mnie lekko w nogę Ellie. W naszym kierunku szedł Josh. Ubrany z czarne rurki w połączeniu z dżinsową koszulą i czarnymi vansami wyglądał wręcz rozkosznie. Może faktycznie lekko mi się podobał?
- Muszę przyznać Madison, że trudno cię nie zauważyć - uśmiechnął się w moim kierunku na co od razu zalałam się rumieńcem.
- Dziękuję, też wyglądasz całkiem nieźle - odparłam.
- Całkiem? - spytał zdziwiony.
- Dobrze, bardzo zajebiście dziś wyglądasz. Lepiej? - przewróciłam teatralnie oczami.
- Po co ta agresja? - przysunął się dając mi buziaka w policzek.
- Muszę chyba iść do łazienki - wykrztusiła Ellie po czym zniknęła. Idiotka. Specjalnie zostawiła mnie z nim sam na sam. Nie mogę narzekać. Josh był wysoki, jakieś 15 centymetrów wyższy ode mnie, krótko obcięty brunet z brązowymi oczami. Do tego jego postura, która przyprawiała mnie o dreszcze. Dobra, może lekko mi się podoba.
- Naprawdę wyglądasz cudownie - powiedział po czym równie jak ja sięgnął po piwo.
- Nie jesteś za młody na alkohol? - zabrałam mu butelkę, sama robiąc z niej dużego łyka.
- I mówi to moja szesnastoletnia przyjaciółka? - puścił mi oczko na co ponownie zarumieniłam się. - Lubię kiedy to robisz.
- Kiedy robię co? - spytałam nie wiedząc co ma na myśli.
- To jak udajesz nieśmiałą, a tak na serio jesteś wredną suką - ponownie puścił mi oczko.
- Suką? Dzięki wielkie - udałam obrażoną.
- Strasznie wredną - uśmiechnął się i objął mnie ramieniem.
Staliśmy przez jakieś piętnaście minut sami i rozmawiając teoretycznie o niczym. Opowiedział mi o swoich planach na wakacjach, zrobiłam to samo. Wydawał się być naprawdę miłym chłopakiem, a ja coraz bardziej miałam ochotę, aby był kimś więcej niż tylko przyjacielem.
- Muszę do łazienki, poczekasz? - spytał odstawiając kubek po piwie odchodząc nie czekając na odpowiedź.
- Jasne - mruknęłam sama do siebie po czym odkręciłam się sięgając po paluszki. W tym samym momencie poczułam, że na moje ciało wpada inne ciało automatycznie przewracając mnie na ziemię. Nie wiedziałam co się stało zanim zdałam sobie sprawę, że obok mnie stoi dość wysoki chłopak z zaciśniętymi pięściami. Co do cholery? - mruknęłam sama do siebie podnosząc się. Po chwili żałowałam, że w ogóle się podniosłam. Stałam właśnie po środku bójki dwóch chłopaków.
- Kurwa mać! Uważałbyś trochę, dobrze? Przez Ciebie upadłam na ziemię - krzyknęłam szturchając chłopaka w ramię. Odwrócił się i zilustrował mnie wzrokiem.
- Przepraszam kochanie. Pozwól, że dokończę co zacząłem, dobrze? - spytał, a ja nie miałam pojęcia o co chodzi. W tym czasie wymierzył chłopakowi w pięści, po czym upadł na ziemię i oddalił się. O co do cholery tu chodzi? Patrzyłam z szeroko otworzonymi oczami próbując ustawić w jakiej sytuacji właśnie jestem.
- Skończyłam - uśmiechnął się zadziornie w moim kierunku. - A piękna pani ma na imię?
- Madi... - chciałam dokończyć jednak ktoś automatycznie pchnął mnie do tyłu.
- Piękna pani jest tutaj ze mną - dokończył za mnie John. Romeo, pomyślałam.
- Koleś wyluzuj. Skoro jest twoją dziewczyną to ją pilnuj i nie rób tutaj scen - syknął w kierunku chłopaka.
- Nie jestem jego dziewczyną - wtrąciłam się po czasie.
- W takim razie ten dupek nie ma prawa zabraniać ci rozmowy ze mną. Nie minęła sekunda, a Josh i chłopak, którego imienia nie znałam zaczęli okładać się pięściami na podłodze, Od razu kucnęłam krzycząc i próbując ich rozdzielić.
- Nie wtrącaj się! - krzyknęli jednocześnie na co automatycznie odsunęłam się, jednak po chwili znowu chciałam ich rozdzielić.
- Josh! Słyszysz mnie? Uspokój się do cholery! Josh - szarpałam chłopakiem jednak na darmo. Wokół nas zebrał się tłum, który zamiast mi pomóc wiwatował i obstawiał, który wygra. Po chwili Josh podniósł się z ziemi. Wyglądał okropnie. Jego włosy były w totalnym nieładzie, usta rozcięte, a koszula porwana. Czy to moja wina? Chłopak szedł w moim kierunku próbując złapać mnie za rękę, jednak zanim to zrobił został odrzucony to tyłu przez znajomych obcego chłopaka. Chciałam już za nim biec, kiedy ktoś uniósł mnie do góry i przerzucił na ramię. Nim się obejrzałam, chłopak, który właśnie tak cholernie uszkodził Josha niósł mnie w kierunku dworu i basenu. Było pusto, Bella zakazała tu wychodzić, bojąc się o szkody, więc jakim prawem ten idiota mnie tu zaciągnął?
- Puść mnie do cholery - biłam pięściami o jego plecy. Niestety byłam na tyle słaba, że chłopak jedynie zaśmiał się. Przez całą drogę musiałam iść z ręką na tyłku i uważać, abym nie pokazała przypadkiem zbyt wiele.
- Twój kolega jest bardzo agresywny - powiedział odstawiając mnie na ziemię.
- On jest agresywny? Kurwa mać człowieku ty go pobiłeś! - krzyknęłam i zaczęłam iść w kierunku drzwi. Chłopak w tym samym momencie złapał mnie za nadgarstki i cofnął.
- Puść mnie ty cholerny psychopato! - uderzyłam go w ramię mając nadzieję, że coś to może.
- Jak mnie nazwałaś? - uśmiechnął się zadziornie.
- Psychopata! Mam Ci to przetłumaczyć? Dobrze, jesteś p s y c h o p a... zaczęłam literować słowo, kiedy automatycznie chłopak znowu wziął mnie na ręce.
- Jak mnie nazwałaś? - spytał ponownie.
- Psychopatą, a teraz odstaw mnie na ziemię i daj mi stąd odejść - ponownie krzyknęłam bijąc go w plecy.
- Nie ma mowy, zachowałaś się bardzo nie ładnie - mogłam sobie wyobrazić jak teraz się uśmiecha.
- Do cholery jasnej idioto pieprzony!
- Przeproś, albo pożałujesz - odparł nieco groźniejszym tonem
- Chyba Cię posrało! Ty pożałujesz jeśli mnie w tym... - nie zdążyłam powiedzieć nawet słowa, kiedy zdałam sobie sprawę, że chłopak wrzucił mnie do basenu. Myślałam, że to żarty. Wynurzyłam się cała mokra i trzęsąca się z zimna.
- Mówiłem, że pożałujesz, ale upierałaś się - znowu uśmiechnął się. Mimo, że byłam na niego wściekła miał piękny uśmiech, dużo lepszy od Josha jeśli mam być szczera. Gapiłam się na niego jak idiotka zdając sobie sprawę gdzie się znajduję.
- Chodź pomogę Ci wyjść - wyciągnął dłoń w moim kierunku. Chwyciłam ją i kiedy zaczął mnie lekko ciągnąć, pociągnęłam mocniej przez co chłopak wpadł do wody.
- 1:1, a teraz wybacz, ale nie mam zamiaru być chora - ochlapałam go wodą i chcąc odejść ponownie złapał mnie i przyciągnął tak, że stałam teraz na przeciwko niego. Chłopak miał piękne, orzechowe oczy, który w świetle księżyca wyglądały po prostu przepięknie. Pomimo opadłej grzywki włosy również miał cudownie.
- Skoro tak ci się spodobałem to zrób zdjęcie - wykrztusił, a ja momentalnie osłupiłam.

_________________________________________________________________________________

No cóż, nie wiem co napisać, ale mam nadzieję, że opowiadanie choć w małym stopniu przypadnie wam do gustu. Byłoby mi miło, jeśli ktokolwiek zostawiłby komentarz, to wiele znaczy :))) w razie jakichkolwiek pytanek odnośnie mnie czy opowiadania odsyłam na mojego nowego aska - klik.


10 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy rozdział, główna bohaterka jest taka wredna i zadziorna ale już ja lubię. Ten nieznajomy to Justin, tak? Bo bez opisu bohaterów trudno mi kojarzyć. :) @Nikaa023 z aska.

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze: *u*
    Po drugie: Już kocham tego bloga <3
    Po trzecie skomentuję ten rozdział jakże długą i głupią treścią komentarza:
    Uuuu Madison się odstawiła :D Madi.. dobre zdrobnienie/ ksywka xd cokolwiek xdd
    Madi się wystroiła dla Josh'a *.* Romansik się szykuje ;> Ellie zakochana w bracie Madi romans #2
    a ten Josh jest słodki na swój sposób :d
    Bójka, no normalnie kryminał, pewnie nie, ale ciii...
    Basenik :D to pewnie był brodzik xdd U romansik #3 z nieznajomym chłopakiem(którym jest pewnie Justin, ale nie psujmy tego napięcia :D) Niech Madison zrobi mu to zdjęcie :D będzie miała ładną tapetkę xd
    To tyle, nie rozśmieszam Cię dalej xd
    Rozdział świetny *o*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział <333

    OdpowiedzUsuń
  4. czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aww super rozdział! ♥ Fajnie, że jest jakieś ff które się dopiero zaczyna. Już kocham tego bloga, będe wpadać!:* A głowna bochaterka bardzo mi się spodobała, taka wredna haha :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny rozdział . Napewno bedę czytac :)

    OdpowiedzUsuń
  7. szczerze? nie lubie kiedy dziewczyny są pewne siebie szczególnie w opowiadaniach :) już na starcie wtedy wywołują u mnie pogardę.
    ,, - Świetnie wyglądasz.
    - Powiedz mi coś czego nie wiem" - spoko ? przydało by się jej troche samokrytyki

    OdpowiedzUsuń